Był jeszcze jeden plus tej całej sytuacji. Mogli znikać, na cały dzień i nikogo to nie zdziwiło, co bardzo ułatwiało sprawę z Weasleyem. Już kilka razy zaobserwowali, jak idzie do lochów albo znika w Pokoju Życzeń. Niestety, w pierwszym miejscu zawsze przebywał sam, natomiast w drugim nie można było dostrzec nikogo. Taki był urok tego pomieszczenia. W końcu sami często z niego korzystali.
Nie pozostało im nic innego, jak czekać na potknięcie Rudego. Nie zapowiadało się jednak na nic takiego w najbliższym czasie. Nadszedł weekend i postanowili, że dopuszczą sobie na jeden dzień. Postanowili wykorzystać okazję i wybrać się razem do Hogsmeade. Mogli dzięki temu odpocząć i kupić prezenty dla najbliższych.
***
Hermiona czekała na przyjaciela w Pokoju Wspólnym. Na szczęście, nikogo w nim nie było. Domyśliła się, że wszyscy są na śniadaniu, albo w drodze do wioski. Miała nadzieję, że Harry się pośpieszy, ponieważ wolała zastać jakieś miejsce w Trzech Miotłach. Usłyszała jakieś kroki i się odwróciła. To Ginny schodziła po schodach. Uśmiechnęła się na jej widok.- Część, czekasz na Harry'ego? - zapytała na wstępie.
- Tak, wiesz, jak to z nim jest, zawsze się spóźnia. Trochę mi to nie na rękę, wolałabym zająć jakieś dobre miejsce w Trzech Miotłach. - poskarżyła się przyjaciółce. Ta tylko popatrzyła na nią ze zrozumieniem - A ty czekasz na kogoś? - zapytała po chwili starsza Gryfonka.
- Tak, na Deana - wyznała po chwili. - O, już idzie - powiedziała w momencie, gdy chłopak schodził na dół. - A może my moglibyśmy zająć wam miejsca - zaproponowała.
- Nie chcemy wam przeszkadzać. Damy sobie radę. - propozycja była kusząca, ale Hermiona wolała zostawić ich samych.
- To żaden problem - odezwał się Thomas, gdy do nich podszedł. I tak mniejsze stoliki są już pewnie zajęte. Dlaczego mielibyśmy siedzieć przy większym sami?
- W porządku. Jeśli nic nie znajdziemy, to dosiądziemy się do was - zadecydowała brązowowłosa. Pożegnali się z nią i wyszli.
Hermiona czekała jeszcze przez piętnaście minut, aż wreszcie postanowiła pójść po Wybrańca. Weszła po schodach i zapukała w drzwi jego dormitorium. Jakież było jej zdziwienie, gdy po otworzeniu ich zastała swojego przyjaciela w łóżku.
- Chyba sobie żartujesz Potter! - chłopak obudził się pod wpływem głosu Hermiony. Rozejrzał się zdezorientowany. Dopiero po chwili zrozumiał, w jakim celu jego przyjaciółka weszła do pokoju.
- To wszystko można wyjaśnić skarbie - powiedział trochę zniekształconym głosem. Gryfonka myślała, że może się przeziębił na treningu, ale gdy podeszła bliżej odkryła prawdę.
- Piłeś - stwierdziła.
- Ani trochę - przybrał minę niewiniątka, ale dziewczyna nie dała się na to nabrać. - No może odrobinkę... - przyznał się chłopak. Może i by mu uwierzyła, gdyby nie próbował wstać gwałtownie, co doprowadziło do potoczenia się dwóch butelek.
- Właśnie widzę - skwitowała. - Można chociaż wiedzieć, co świętowałeś?
Zastanawiał się przez chwilę, jakby nie wiedział co odpowiedzieć. Nie była pewna, czy jest to spowodowane promilami w jego krwi, czy wymyśla najbezpieczniejszą wersję zdarzeń. Jednak po dłuższym przyglądaniu mu się, stwierdziła, że to pierwsze.
- Bo Seamus wygrał zakład o ognistą i się z nami podzielił, jak przyszedł i ja wtedy powiedziałem, że mam mały zapas i tak wyszło, że wyjąłem jeszcze dwie butelki i je wypiliśmy, ale wiesz jaką ja mam słabą głowę, a że wypiłem najwięcej, jestem w gorszym stanie od chłopaków, to znaczy wiesz, ten zdrajca z nami nie pił, tylko zasłonił łóżko i chyba wyciszył, a Dean pił mało, bo powiedział, że jest jutro z kimś tam umówiony, już nie pamiętam z kim, a Neville z kolei...
- Już, wystarczy - przerwała jego monolog. Z doświadczenia wiedziała, że jak już zacznie, to nie skończy. - Nie obchodzi mnie, że pewnie masz teraz kaca. Marsz pod prysznic i widzimy się za maksymalnie dziesięć minut na dole. A spróbuj się tylko spóźnić. I nie marudź nawet Potter, bo Thomas jakoś potrafił pamiętać, że umówił się z Ginny - po ostatnim słowie wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Nie mogła uwierzyć w głupotę swojego przyjaciela. Tyle razy mu mówiła, żeby nie pił w szkole, bo ma mało głowę, a on nic. To teraz ma tego skutki, pewnie i tak ma na to jakiś eliksir albo coś. Usiadła na fotelu i odliczała czas. I tak byli wystarczająco spóźnieni, jeśli się nie pojawi w wyznaczonym czasie, miała zamiar pójść sama. O dziwo o upływie równo dziesięciu minut Harry stał przed nią.
- Zwarty i gotowy - zasalutował. Hermiona miała ochotę parsknąć śmiechem, ale powstrzymała się i ruszyła w kierunku wyjścia z wieży Gryffindoru.
***
Wszystkie zakupy były już skończone i wchodzili właśnie do Trzech Mioteł. Tak, jak podejrzewała, nie było żadnego wolnego stolika. Po chwili wypatrzyła jednak Ginny i Deana i dostrzegła dwa wolne miejsca naprzeciwko. Złapała Harry'ego za ramię i podeszła do przyjaciół.- Co wam tak długo zeszło? - zapytała Ruda.
- Zapytaj się tych dwóch. - odpowiedziała jej brązowowłosa. Dziewczyna popatrzyła na nich ze zdziwieniem.
- Nie patrz tak - odezwał się w końcu Potter. - My tylko świętowaliśmy wygrany zakład Seamusa, nic więcej.
Gryfonki popatrzyły na siebie sugestywnie i już nie poruszały tego tematu. Rozmawiali na najróżniejsze tematy. Dean oczywiście nie wiedział, że ich związek jest mistyfikacją. Nie powiedzieli nikomu z wyjątkiem Ginny.
Mimo iż chłopcy nalegali, dziewczyny nie pozwoliły im na nic więcej niż piwo kremowe. Doszły do wniosku, że wypili wystarczająco poprzedniego wieczora. Dlatego, gdy wracali do Hogwartu, nie byli zbyt zadowoleni, zwłaszcza że padał śnieg i byli cali przemoczeni.
- Rozchmurzcie się! Przecież jest taka piękna pogoda! - zawołała Hermiona. Już chwilę później żałowała swoich słów. Dla gryfonów to było za wiele i wrzucili ją w zaspę. Oburzona, nawet się nie odegrała, tylko ruszyła przed siebie. Dopiero gdy byli przed samym wejściem wyjęła różdżkę i zemściła się, zakopując ich w śniegu.
***
Weekend się skończył i musiała wrócić, do swojego stałego trybu życia w Hogwarcie. Chyba jako jedyna nie była z tego powodu niezadowolona. Z uśmiechem na ustach kroczyła w kierunku sali do transmutacji. Zapewne wszyscy, którzy spoglądali na nią w tamtym momencie, uważali ją za wariatkę. Hermiona jednak jak zwykle nic sobie z tego nie robiła i szła dalej.Każdy jej dzień wyglądał dokładnie tak samo. Chodziła na zajęcia, utrzymywał z Harrym ich fałszywy związek, obserwowała swojego byłego przyjaciela i odliczała dni do świąt. Z każdym kolejnym, jej ciekawość odnośnie do tego, co ukrywali jej rodzice, rosła. Przez ostatnie wydarzenia zrzuciła to na dalszy plan, teraz mogła jednak znów się nad tym zastanawiać. Sądziłam, że nigdy, niczego przed nią nie zataili, ale teraz nie była już tego taka pewna. Miała jednak nadzieję, że to coś miłego i niepotrzebnie się zamartwia. I tam miała dużo problemów w szkole, nie chciała kolejnych w domu.
Rozmyślała, siedząc w fotelu przed kominkiem. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że została sama, a północ minęła już bardzo dawno. Nie miała jednak ochoty na sen. Jej przyjaciel chyba też, bo pojawił się nagle obok i objął ją ramieniem.
- Nie możesz spać - stwierdził. Ona tylko pokiwała mu głową. - Ja też. Jakaś taka bezsenna noc dzisiaj.
- Zauważyłam - uśmiechnął się na jej słowa. Czasem zadziwiało ją jak niewiele potrzeba, by wywołać na czyjejś twarzy uśmiech.
- Wymyśliłaś już, jak zakończymy nasz związek? - zapytał po chwili.
- Mam już jakąś koncepcję, ale jeszcze nie jest dopracowana. - skinął głową na znak zrozumienia. - Wiesz, że przez jakiś czas będziemy się musieli unikać?
- Niestety zdaję sobie z tego sprawę. Ale pomyślałem, że moglibyśmy spotykać się gdzieś bez wiedzy innych. Ginny zna prawdę, więc mogłaby nas kryć.
- Też o tym myślałam.
Znów milczeli. Lubili to robić razem. Lepiej im się wtedy myślało. Nie mieli pojęcia, dlaczego tak jest, ale cieszyli się z tego. Już żałowali, że wkrótce będą musieli ograniczyć takie chwile do minimum.
- Gdzie spędzasz święta tak w ogóle? - zapytała gryfonka. Wybraniec zastanawiał się przez chwilę.
- Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc. Ginny mówiła, że jej rodzice nie mieliby nic przeciwko, ale pozostaje jeszcze sprawa Rona. Nie wiem, czy byłbym w stanie wytrzymać z nim w jednym pokoju przez dwa tygodnie i nie zrobić mu krzywdy - widziała smutek w jego oczach. Po śmierci Syriusza nie miał już żadnej, bliższej rodziny.
- Mógłbyś zostać tutaj i wykorzystać okazję, by zbliżyć się do Slughorna. Jeśli jednak wolałbyś spędzić święta z Weasleyami, to dlaczego nie napisać do bliźniaków? Mają teraz własne mieszkanie. Na pewno znalazłbyś tam dla siebie miejsce. - od razu się rozpromienił.
- Co ja bym bez ciebie zrobił? Nawet przez chwilę nie pomyślałem o Fredzie i Georgu.
- Widzisz, jaką masz mądrą dziewczynę? - zaśmiała się.
- Nigdy w to nie wątpiłem - odpowiedział i również się zaśmiał.
- Dobrze, że ten cały bal u Ślimaka jest przed wyjazdem - powiedziała Hermiona, gdy trochę się uspokoili.
- Właśnie, zapomniałbym. Mam nadzieję, że wybierzesz się tam ze mną?
- Głupie pytania zadajesz panie Potter. To chyba oczywiste, że tak.
- Musiałem się upewnić panno Granger - powiedział Harry.
Jeszcze przez jakiś czas siedzieli obok siebie i wpatrywali się w ciszy w ogień.
***
Siedziała w bibliotece, powtarzając materiał przed świętami. Postanowiła tym razem nie robić tego w trakcie ich trwania. Była w połowie rozdziału o rzucaniu zaklęć niewerbalnie, gdy do jej stolika dosiadł się ślizgon. Zaskoczyło ją to, ale próbowała nie dać tego po sobie poznać i czytała dalej. Było to trudne, bo intruz cały czas na nią spoglądał. Wiedziała, że skądś go zna, nie mogła tylko skojarzyć skąd. Dopiero gdy podniosła wzrok, zrozumiała z kim ma do czynienia.- Powiedz mi Nott, czy w bibliotece nie ma innych miejsc, że usiadłeś właśnie tutaj? - odezwała się do niego, nie wytrzymując napięcia spowodowanego jego obecnością.
- Powiedz mi Granger, jak długi zamierzasz jeszcze ciągnąć tę całą szopkę z Potterem? - na chwilę zbił ją tym z tropu, ale szybko dotarła do niej treść jego pytania.
- Po pierwsze, nie ma żadnej szopki, kiedy to w końcu do ciebie dotrze? A po drugie, nie wiesz, że nie ładnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie?
- Właśnie zrobiłaś dokładnie to samo - chcąc, czy nie, musiała przyznać mu rację. - A odnośnie do tej pierwszej sprawy. Mogliście omamić cały Hogwart, łącznie z gronem pedagogicznym i ślizgonami, ale mnie nie tak łatwo oszukać. Od początku wiedziałem, że zmyślacie. Niestety inni z Domu Węża, mają problemy z jasnym myśleniem i nie dostrzegają tego, co ja. Z tego, co zdążyłem zauważyć najwięcej tych waszych „czułości” pojawia się w pobliżu Weasleya, dlatego mam podstawy, aby sądzić, że jest to z nim bezpośrednio związane. Mógłbym was teraz wydać, ale ciekawi mnie zakończenie tej całej sprawy. A o zakończenie pytam, bo chciałbym się na nie przygotować.
Siedziała z lekko uchylonymi ustami. Nie mogła uwierzyć w to, że przejrzał ich taki Teodor Nott. Cały Hogwart się na to nabrał, więc dlaczego nie on? Nie mogła tego pojąć. Zwłaszcza że jak twierdził, znał prawdę od początku i zatrzymał ją dla siebie. Nie było to ani trochę podobne do ślizgońskiej postawy. Chciała go zapytać, o to, jak się domyślił, dlaczego go to tak bardzo ciekawi i o powód jego milczenia. Doszła jednak do wniosku, że to oznacza jej totalną porażkę. Przybrała więc nieco mnie poruszoną minę i odpowiedziała.
- Wiedziałam, że wszystko poszło za gładko. Pogratulować sprytu. Jak widać, chyba nie jest to tak popularna cecha wśród ślizgonów, jakby się tego oczekiwało od wychowanków Slytherinu.
- Przyznam niechętnie, że mi zaimponować. Spodziewałem się masy pytań i niedowierzania. Ty natomiast wydawałaś się zaskoczoną tylko na początku - w tej chwili dziękowała Merlinowi, że powstrzymała się od gradu pytań.
- Uznałam, że mało prawdopodobne jest, abyś odpowiedział, na choć jedno z nich, nie żądając niczego w zamian. Zapewne chcesz zachować dla siebie, to jak się domyśliłeś, więc nie ma sensu o to pytać. Sama byłabym ciekawa na twoim miejscu, nie dziwi mnie to, nie rozumiem tylko twojego milczenia, ale na pewno masz jakiś dobry powód, skoro postąpiłeś tak, a nie inaczej - zakończyła. Była z siebie zadowolona. Nie dała po sobie poznać, jak bardzo zawiedziona była faktem, że ktoś ich przechytrzył. - Jeśli chodzi o zakończenie tego wszystkiego, to sama nie wiem, kiedy nastąpi, więc będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość.
Wstała od stolika, zabrała swoje rzeczy i wyszła, nie mówiąc nic więcej. Musiała jak najszybciej znaleźć Harry'ego i powiedzieć mu o tym, co miało tu miejsce jeszcze chwilę tego. Nie byli przygotowani na taką ewentualność na tym etapie. Sądzili, że albo wszyscy złapią haczyk, albo kilka osób a reszta się nie nabierze. Musieli mieć jakiś plan awaryjny, na wypadek, gdyby Nottowi rozplątał się język...
Ta historia robi się coraz bardziej ciekawa :) Nie spodziewałabym się takich pomysłów po Harrym. I zastanawiam się, jak rozwinie się rola Notta.
OdpowiedzUsuńNie wszystkie decyzje Harry'ego z kanonu mnie odpowiadały, dlatego mój Harry nieco różni się od oryginału. Postać i intencje Notta przez jeszcze długi czas pozostaną tajemnicą.
UsuńPozdrawiam,
Lilith ♥