środa, 18 maja 2016

Rozdział V

  Patrzyła w zielone oczy Wybrańca, nie wiedząc, co powiedzieć. Wszystkie misternie zaplanowane wypowiedzi, wyparowały z jej głowy. Mogła tylko się mu przyglądać. Widziała, jaki ból sprawiała przyjacielowi przez ostatni tydzień. Dlaczego wcześniej nie zwróciła na to uwagi? Czy naprawdę stała się zapatrzoną w siebie egoistką, która nie dostrzega najbliższych jej osób?

W tym momencie wiedziała już, że jej wszystkie poprzednie postanowienia, co do tej rozmowy nie mają sensu. Jedyne, co musi zrobić, to starać się o powrót do ich normalnej relacji.

– Harry... – była na siebie zła. Nie miała nawet odwagi, by przyznać się przed nim do własnych błędów. Wiedziała, że powinna go przeprosić, nie potrafiła się tylko na to zdobyć.

– Hermiona – powiedział to tak beznamiętnym głosem, że czuła jak pod jego wpływem pęka jej serce. Jak mogła do tego dopuścić? – O czym chciałaś rozmawiać?

– Ja... – musiała się przełamać, nie mogła go stracić, za bardzo jej na nim zależało.

–- To wszystko, co masz do powiedzenia?

Zaniemówiła. Czy tak ma to teraz wyglądać? Ten chłód i dystans między nimi... Nigdy wcześniej tak nie było. To z Weasleyem się kłócił, ich relacja była nie do ruszenia. Co się w takim razie stało?

Wiedziała co, tylko nie chciała się do tego przyznać. Zostawiła go, zostawiła w momencie, w którym najbardziej jej potrzebował. To było niedopuszczalne. Miał racje, wypominając jej, że czuł się, jakby tracił kolejnego przyjaciela. Odsunęła się od niego z najbardziej idiotycznego powodu, jaki mógł istnieć.

Wmówiła sobie, że te plotki o ich rzekomym związku mogą wszystko zniszczyć między nimi, podczas gdy jedyną siłą destrukcyjną w ich przyjaźni była ona sama. To wszystko było jej najgorzej podjętą decyzją w całym życiu. Jeśli dzisiaj wszystkiego nie naprawi, nie ma co liczyć na powrót do normalności.

– Widocznie tak, skoro od kilku minut tylko patrzysz – odwrócił się z zamiarem odejścia. Nie zdążył jednak postawić nawet jednego kroku, ponieważ Hermiona ponownie się odezwała.

– Harry poczekaj! – wzięła głęboki wdech. Teraz albo nigdy... – Przepraszam. Przepraszam za wszystko. Nie tylko za ostatni tydzień, który był największą porażką w moim życiu, ale że te ostatnie miesiące. Nie mam pojęcia, jak mogłam stać się taką egoistką. Zamknęłam się na wszystkich, bez większego powodu. Ignorowałam, spławiałam, czy odpowiadałam półsłówkami. I nie wiem, jak to się stało, że dopiero dzisiaj, gdy zobaczyłam, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy, zdałam sobie sprawę z własnych błędów. To nigdy nie powinno mieć miejsca. - nawet nie zauważyła, że po jej policzkach spływały łzy. Harry podszedł do niej, wahał się przez chwilę, ale w końcu ją przytulił. Trwali w takim uścisku od dłuższego czasu. W końcu gryfonka zdecydowała się przerwać ciszę - Jestem okropną przyjaciółką.

Odsunął ją od siebie, na wyciągnięcie ramion. Patrzył prosto w jej zapłakane oczy. Oboje wiedzieli, że te ostatnie zdarzenia nie powinny mieć miejsca. Potter nie chciał jednak, aby jego przyjaciółką obwiniała się, za wszystko.

– Nie jesteś skarbie – cały czas patrzyli na siebie. Jakby miało, to być ich ostatnim spotkaniem. - po prostu się pogubiłaś. Nawet nie wyobrażam sobie, co czułaś, gdy Ron powiedział to wszystko. Ja częściej się z nim kłóciłem, nie odczułem tego tak bardzo. Ty zawsze starałaś się wspierać nas obu... Dalej nie mogę uwierzyć, że to powiedział.

– To nie ma znaczenia. – Usiedli na ławce obok. Wybraniec trzymał dłonie Hermiony w swoich. – Nie powinnam była cię odpychać. I to jeszcze z tak głupich powodów.

– Jakich powodów? – wiedziała, że w końcu o to spyta. Opuściła głowę. Nie potrafiła mu spojrzeć w oczy.

– Na początku miałam nadzieję, że Ron się opamiętania i przeprosi. Jednak gdy tego nie zrobił, bałam się, że ludzie zaczną wierzyć w to, co powiedział. Wiem, to było bardzo głupie, ale nie chciałam stracić naszej przyjaźni. Sądziłam, że jak będę cię unikać, to wszystko wróci do normy. Poza tym, Weasley musiał mieć jakieś podstawy do takich insynuacji...

W dalszym ciągu na niego nie patrzyła. Bała się też, wypowiedzieć chociaż słowo. Była przekonana, że Potter będzie na nią zły. Jednak, gdy w końcu podniosła wzrok na przyjaciela, dostrzegła jedynie lekkie rozbawienie i zielone oczy, spoglądające na nią pobłażliwie.

– Jeśli dobrze zrozumiałem, to nie odzywałaś się do mnie, bo bałaś się, że mogę coś do ciebie czuć, a ty nie chciałaś mnie zranić nieodwzajemnionymi uczuciami? - kiedy on to mówił, wydawało się czymś jeszcze głupszym. Pokiwała lekko głową. - głuptasie, jesteś dla mnie jak siostra. Nie masz się czego obawiać. Naprawdę.

– Teraz już to wiem. Harry proszę cię, jeśli kiedykolwiek jeszcze będę miała takie głupie pomysły, odwieź mnie od tego, dobrze?

– Nie ma sprawy. Czego się nie robi z miłości! – zaśmiał się. Uderzyła go lekko w ramię.

– Idiota – mruknęła cicho.

– Mówiłaś coś? – zapytał z błyskiem w oku, co sprawiła, że Gryfonka zaczęła przeczuwać kłopoty.

– Nic, a nic – pokręciła energicznie głową.

Niestety na nic zdały się protesty panny Granger. Harry rzucił się na nią i zaczął łaskotać. Po chwili oboje wylądowali na zimnej podłodze. Zanosili się śmiechem i próbowali złapać oddech. Tego jej właśnie brakowało. Tej beztroski i wygłupów z najlepszym przyjacielem.

Leżeli tak jeszcze dłuższy czas, na wyczarowanym kocu. Rozmawiali o tym, co już przeszli i o planach po pokonaniu Voldemorta. Harry wyznał jej, że pracują już z Dumbledorem nad pozbyciem się czarnoksiężnika. Ona opowiedziała mu o swoich zmartwieniach i prywatnym śledztwie w sprawie Weasley. Oboje zaczęli wyklinać rudego i mieszać go z błotem.

– Mnie się wydaje, że on po prostu był zazdrosny i pod wpływem emocji przesadził – powiedział poważnie Wybraniec.

– Nie żartuj tak sobie nawet. Niby o co miałby być zazdrosny?

– O ciebie i jeśli moje podejrzenia są prawdziwe, to mam świetny plan na zemstę - przyglądała mu się z zaciekawieniem. A podobno, to kobiety są mściwe?

– To przedstaw mi ten swój genialny plan

– Poudawajmy parę – Hermiona parsknęła śmiechem. Dopiero po chwili zrozumiała, że jej przyjaciel nie żartował.

– Harry, przecież dopiero co omawialiśmy powody, przez które nigdy nie będziemy razem...

– Przecież nie będziemy. Po prawdzie nikt inny nie będzie tego świadomy, ale sama mówiłaś, że Weasley musiał mieć jakieś znaki, żeby tak myśleć

– To się nie uda...

– Chociaż spróbujmy. Jeśli nie wyjdzie, to powiemy wszystkim, że to był żart i koniec. Nikt nie powinien się czepiać, bo inaczej zadrze ze mną. - gryfonka mimowolnie zachichotała. Potter już wiedział, że ją przekonał.

– Dobrze, ale jeśli się nie uda, to koniec

– Bezsprzecznie, a teraz zmykaj skarbie. Jutro czeka nas dzień pełen wrażeń. Musimy być wypoczęci.

Pocałował ją w policzek i odszedł. Powoli zaczęło dochodzić do nie, co zrobiła. Dlaczego się na to zgodziła? Przecież, to nie miało sensu. Na pewno się nie uda. W duchu nawet liczyła na porażkę. Jeden dzień szopki w zupełności wystarczy.

***

– Harry, puść mnie! – Krzyczała szatynka na swojego nowego „chłopaka”, który właśnie postanowił, że pochwali się ich związkiem w bardziej widowiskowy sposób. Wziął ją na ręce i przemierzał tak korytarze Hogwartu.

– Nie ma opcji, skarbie. Wszyscy muszą dokładnie widzieć moją piękną dziewczynę i zazdrościć! – zaśmiał się, a Hermiona razem z nim. Nawet nieźle się bawiła, ale uważała to za lekką przesadę.

Poza tym wszyscy po tym zdaniu zaczęli się im przyglądać. Byli przecież pewni, że w poprzednim tygodniu oboje zarzekali się, jakoby mieli być razem, a teraz Wybraniec niósł na rękach Granger.

Nawet Ślizgonów zdziwił ten fakt. Oni byli przekonani, że w plotkach Rudego nie ma nawet ziarna prawdy, a tu taki zwrot akcji... Poza tym przecież po tamtej akcji Gryfoni się ignorowali. Co w takim razie się zmieniło?

Harry niósł Hermionę, aż do stołu gryfonów i dopiero tam posadził ją na ławce. Wszyscy im się przeglądali. Nie zabrakło też wściekłych spojrzeń zazdrosnych osobników. Jednym z nich był, tak jak przewidział Potter, Ronald Weasley. Spoglądał na nich, rzucając co chwilę spojrzeniem godnym Bazyliszka. Kruczowłosy gryfon pochylił się i szeptał słodkie słówka do ucha swojej wybrance. Przynajmniej tak, to wyglądało z zewnątrz.

– A nie mówiłem, że jest zazdrosny? – dziewczyna zaśmiał się, by stwarzać pozory. – Dzisiaj wieczorem możemy omówić, jak długo będziemy to ciągnąć. Pozwolę ci nawet wybrać sposób zerwania.

Hermiona nie zdążyła zareagować, bo w tym momencie naprzeciwko niej usiadła zdenerwowana Ginny. No tak, przecież ją też zapewniała, że nic jej nie łączy z Potterem.

– Hermiono, będziemy mogły porozmawiać?

– Jasne, stało się coś? – dziewczyna wyglądała tak, jakby się powstrzymywała przed kąśliwą uwagą.

– Nic takiego, po prostu chciałam coś omówić - spojrzała sugestywnie, na obejmujące ją ramię Wybrańca. On z kolei chyba zaczął domyślać się, o co może chodzić siostrze jego byłego przyjaciela. Znów pochylił się, by powiedzieć Hermionie coś, co miało zostać między nimi.

– Możesz jej powiedzieć prawdę – wyszeptał. Gryfonka pokiwała głową, że zrozumiała.

Dokończyli śniadanie i Ruda pociągnęła szatynkę za rękę. Zaprowadziła ją w jakiś rzadko uczęszczany korytarz.

– A teraz powiesz mi, co to wszystko ma znaczyć. Bez wykrętów. – popatrzyła na nią groźnie. Nie było to konieczne, ponieważ Hermiona i tak zamierzała wyznać jej prawdę.

– To wszystko jest na pokaz. Harry to wymyślił. Powiedział, że Ron zrobił to wszystko, bo jest zazdrosny, a to taka zemzems

– Nie wiem, co on ci musiał obiecać, że się na to zgodziłaś – powiedziała po chwili.

– Nic. Harry jak chce, to potrafi być przekonujący.

– Mam tylko nadzieję, że nie będziesz tego później żałować.

Później zmieniły temat i rozmawiając o niczym, ruszyły przed siebie. Musiały się jednak rozdzielić, bo miały zajęcia w innych częściach zamku. Hermiona miała mieć teraz Zaklęcia z Fliwickiem. Gdy dotarła pod właściwą salę, miała jeszcze trochę czasu.

Po chwili podszedł do niej Harry. Przytulił ją i wyszeptał:

– Tęskniłaś?

– Co ty masz z tym szeptaniem? – zapytała, również szeptem. Wybraniec uśmiechnął się.

– Zauważyłem, że to najbardziej na niego działa - dopiero teraz dostrzegła opartego o ścianę Rona - ale jeśli chcesz, to mogę przestać.

– Nie trzeba...

– Kogo my tu mamy? – odwrócili się, słysząc pogardliwy głos ich wroga. – Naprawdę sądzicie, że ktoś wam uwierzy w tę szopkę? - Malfoy jak zwykle stał tam ze swoją obstawą w osobach Blaise Zabiniego, Vincentego Crabba i Gregory’ego Goyla. W oddali dostrzegła także, przyglądającego się całej sytuacji, Theodora Notta.

– Jaką szopkę, Malfoy? – odpowiedział pytaniem Harry, równie chłodno. Nawet nie podejrzewała, że tak potrafi.

– Tę, że niby jesteście razem. Wcześniej nawet byście o tym nie pomyśleli, a tu proszę! Z dnia na dzień, najbardziej rozpoznawalna para w szkole.

– Kto powiedział, że z dnia na dzień – wszyscy patrzyli teraz na Hermionę, która wypowiedziała to zdanie.

– Nikt cię nie pytał o zdanie. – Patrzyli na siebie groźnie. Już chciała coś odpowiedzieć, ale uprzedził ją Zabini.

– Poza tym, nie widziałem, żebyście się choć raz pocałowali.

Tu ich miał. Trzeba było z tego jakoś wybrnąć.

– Co to ma do rzeczy? Nie musimy się całować na oczach wszystkich, żeby im udowodnić, że się kochamy – próbował Potter, ale nie bardzo przekonywało to Ślizgonów. Granger widziała, jak na twarzach pozostałych pojawia się zwątpienie.

– Nie kręć Potter, po prostu przyznaj, że wymyśliliście to wszystko, ale nie pomyśleliście o pocałunkach - Przejrzał ich. Nie mogła w to uwierzyć. Wiedziała, że to się nie uda. Wszystko szło zbyt gładko. Nie mogła jednak tego teraz przerwać. Wyszliby z Harrym na oszustów. Czasami trzeba się poświęcać dla sprawy. Spojrzała na przyjaciela. Pokiwał niezauważalnie głową. Chyba doszedł do tych samych wniosków


– Jeśli chciałeś popatrzeć sobie nie dwie, całujące się osoby Malfoy, to wiesz, istnieją od tego odpowiednie czasopisma. Jednak czego się nie robi dla przyjaciół?

Przyglądali się im. Byli pewni, że się na to nie odważą. Mimo wszystko Ślizgoni bezbłędnie potrafili wyczuć, gdy ktoś blefował. A ta dwójka robiła to na sto procent. Tym razem jednak się zawiedli. Para podeszła do siebie i zaczęli się całować. Nie wyglądało to, niestety, na wymuszone bądź udawane. Zabrakło im słów i trwali w milczeniu, aż profesor Flitwick zaprosił wszystkich do sali.

Oderwali się od siebie. Dziewczyna wzięła chłopaka za rękę i zaprowadziła do ich wspólnej ławki. Nikt nie potrafił skupić się na lekcji. Wszyscy spoglądali jawnie lub ukradkiem na Gryfonów. Była jednak wśród gapiów osoba, która w dalszym ciągu trzymała się swojej wersji i nie wierzyła w prawdziwość tego związku. Postanowiła jednak zatrzymać to dla siebie i spokojnie obserwować rozwój akcji.

1 komentarz: