niedziela, 22 stycznia 2017

♥ Miniaturkowy Niespodzianek ♥

Witam Wszystkich!
Cóż za piękny dzień! Dokładnie rok temu opublikowałam Prolog tego opowiadania. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy tu ze mną wytrzymali oraz komentowali. 
Dziękuję Batgirl za to, że miałam okazję ją poznać i dowiedzieć się, jak wspaniałą jest osobą!
Dziękuję Anonimowi, który dla mnie nie jest anonimowy, spędziłam z tą dziewczyną masę czasu na mieszaniu jej w głowie!
Dziękuję Adaline za te wszystkie rozmowy o Sherlocku!
Dziękuję Oli, która przekonała mnie do publikowania moich wypocin!
A na koniec chciałabym podziękować Serilli, bez której to opowiadanie nie mogłoby istnieć!
Oczywiście dziękuję także tym wszystkim, którzy po prostu są i czytają.
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do samego końca!
Przed Wami coś zupełnie nie związanego z opowieścią. Miałabym do Was ogromną prośbę, abyście się podzielili ze mną swoją opinią na temat tego krótkiego tekstu.
Teraz standardowo zapraszam do czytania i komentowania!
Pozdrawiam,
♥ Lilith ♥

Kochał ją bez pa­mięci i dla­tego szyb­ko o niej zapomniał.  
- Tadeusz Gicgier

Biegła przed siebie nie zwracając uwagi na gałęzie, które atakowały jej twarz i ręce. Łzy spływały po jej twarzy i ograniczały widoczność. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło. "Jak on mógł? Po tylu latach, wspólnych przeżyciach, wspieraniu się nawzajem..." Myśli błąkały się w jej głowie, tak jak ona błąkała się po lesie. Próbowała wyrzucić z pamięci to, co miało miejsce zaledwie chwilę wcześniej, jednak nie potrafiła. W końcu słowa ranią po tysiąckroć bardziej niż najostrzejszy nóż...
Wiedziała, że nie może uciekać w nieskończoność, jednak chciała opóźnić ich następną konfrontację, jak najbardziej było to możliwe. Dlatego biegła, bez opamiętania, bez żadnego planu działania. Wiedziała, że w końcu ją znajdzie. Wiedziała, że nie chciał wypowiedzieć żadnego ze słów, które dzisiaj padły. Jednak stało się, a to bolało... Bardzo bolało.
Nie mogłaby spojrzeć mu teraz w oczy. W końcu sama nie była bez winy, to nigdy nie jest jednostronne. Wstydziła się tego. Poniosły ją emocje, a teraz żałowała i zastanawiała się, czy będą mogli sobie wybaczyć... Czy będą umieli żyć ze sobą, wiedząc, że gdzieś w głębi swojego umysłu mają o sobie takie zdanie? Nie znała odpowiedzi na to pytanie i nawet nie starała się jej poznać. Pewna była tylko jednego, kochała go, ale czy to wystarczy, aby zapomnieć?
To był moment. Nie zauważyła przeszkody na swojej drodze. Łzy i emocje nie pozwoliły jej na to. Nie krzyczała, nie wypowiedziała słowa, po prostu padła na ziemię z zaskoczeniem na twarzy. Nie ruszała się. Krew z rany na jej głowie mieszała się z solą niedawnych łez. Usłyszała szelest liści, po swojej lewej stronie. Bardzo powoli zwróciła głowę w tym kierunku. Jak za mgłą widziała zbliżające się w jej stronę czarne buty. Pomyślała tylko, że musiał ją znaleźć, szybciej niż sądziła. Chwilę później straciła przytomność.
***
Był przerażony. Ktoś przeszedł przez jego bariery i był to czarodziej. Nie miał pojęcia, jakim cudem go znaleźli. Ukrywał się tu od lat, był wśród mugoli, nikt nie miał prawa zwęszyć jego kryjówki. A jednak ktoś z zawrotną prędkością pędził w stronę jego domu. Nie zaskoczyłoby go to, w końcu niedaleko było jezioro z domkami letniskowymi. A tak właściwie to z willami dla tych nadzianych. Sam kiedyś spędzał wakacje w podobnych, ale to było całe wieki temu. Jednak nie to było przyczyna jego zdenerwowania. Chodziło o to, że cały ten teren był mugoli, a on wyczuł czarodzieja. To nie zwiastowało niczego dobrego. Jedyną szansę widział w tym, że niechciany osobnik był sam.
Zaczął zmierzać powoli w kierunku nieznajomego. Wiedział, że ma przewagę, w końcu znał ten las jak własna kieszeń, o ile nie lepiej. Wybierał skróty, z których tylko on zdawał sobie sprawę. Chciał zaatakować z zaskoczenia. W końcu usłyszał go, był gdzieś  niedaleko, więc ruszył w tamtym kierunku. I wtedy jego oczom ukazała się dziwna scena. Jakaś kobieta biegła przed siebie, chyba płakała. Nie zwracała najmniejszej uwagi na otoczenie i to było przyczyną dość nieszczęśliwego wypadku.
Przetwarzał w głowie całą tę sytuację. Wszystko wskazywało na to, że był to fałszywy alarm. Najwidoczniej jakaś czarodziejka przyjechała tu na wakacje. Po jej zachowaniu domyślił się, że musiała pokłócić się z kimś bliskim. Chciał odejść, jeśli miał rację, to ta druga osoba mogła pojawić się tam w każdej chwili, nie mógł tak ryzykować. Jednak wtedy dokładniej przyjrzał się nieznajomej. Wyglądała dziwnie znajomo. Podszedł bliżej i wstrzymał oddech. Na głowie, z miejsca, którym uderzyła w drzewo, sączyła się krew. Pewnie w innych okolicznościach śmiałby się z tej sytuacji, jednak nie w tym przypadku. Osobą, która leżała na ziemi, była Hermiona Granger.
Zaczęła ogarniać go panika. "Skąd ona się tu wzięła? Czyżby Ministerstwo wreszcie zwęszyło jego trop? Jeśli tak, to dlaczego biegła zapłakana przez las?" Takie i inne myśli atakowały jego umysł. W końcu upadł z bezradności na kolana i złapał się za głowę. Nie miał pojęcia, co robić dalej. Z jednej strony powinien stąd uciec, jak najdalej i zapomnieć, o tym, co przed chwilą miało miejsce, z drugiej nie mógł jej przecież tak zostawić. Krwawiła, nikt się jeszcze nie pojawił i nie miał pewności, że znajdą ją na czas.
Wiedząc, że zapewne będzie tego żałował do końca swojego życia, plując sobie w brodę za naiwne przekonanie, że Granger zachowa się honorowo i nie wyda go, bo uratował jej życie, wziął ją na ręce i ruszył w stronę swojego domu. Nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił, chyba nawet nie chciał wiedzieć. Dlatego nie zamierzał zastanawiać się teraz nad tym, dlaczego złamał swoje wszelkie zasady ostrożności.
***
Obudziła się z ogromnym bólem głowy, a gdy dotknęła jej dłonią, wyczuła opatrunek. Nie miała pojęcia, co powinna o tym myśleć. Nie potrafiła sobie przypomnieć, co takiego się stało. Otworzyła oczy i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Panowały w nim dość spartańskie warunki, oprócz łóżka, na którym leżała, widziała tylko szafkę nocną obok i komodę pod ścianą.  Wszystko było z drewna, nawet ściany, podłoga sufit... Nieco ją to przytłaczało.
Im usilniej próbowała sobie przypomnieć, co się stało, tym bardziej dochodziła do wniosku, że nic nie pamięta. Nie potrafiła nawet doszukać się w umyśle swojego imienia. Zaczęła panikować, łapała spazmatycznie oddech. Ogarniało ją przerażenie, nie wiedziała gdzie, ani kim jest. Jak to w ogóle możliwe? Czyżby to był jej dom? Trudno było jej w to uwierzyć, na pewno nie urządziłaby go w taki sposób... Zaczynała myśleć o czymkolwiek, nawet takich błahostkach jak wystrój, aby tylko nie skupiać się na pustce w głowie.
W końcu zaczęła dochodzić do wniosku, że jeśli była nieprzytomna, to ktoś inny musiał się nią zająć. Powoli zaczęła się uspokajać. Jeśli miała rację, to ta osoba musiała gdzieś tu być i na pewno powie jej, kim jest oraz jak się tu znalazła. Próbowała podnieść się z łóżka, w celu znalezienia kogokolwiek, jednak zrobiła to zbyt szybko. Zakręciło jej się w głowie i z powrotem wylądowała na poduszce. Gdy zamknęła oczy, aby chociaż trochę osłabić zawroty głowy, usłyszał skrzypienie drzwi.
Do pokoju wszedł mężczyzna. Patrzył na nią, jakby oczekiwał jakiejś reakcji. Nie miała pojęcia, co powinna w tym momencie powiedzieć. Nie sądziła, aby dobrym pomysłem było zacząć od czegoś, co brzmiałoby: "Wiesz może, kim jestem?". Szybko wyrzuciła z głowy tak absurdalny pomysł. Chciał już coś powiedzieć, jednak stojący przed nią mężczyzna ubiegł ją.
- Sądziłem, że będziesz krzyczeć, albo chociaż spróbujesz się rzucić na mnie, ale milczenia się nie spodziewałem - odezwał się nieco beznamiętnym głosem. - Czyżbyś aż tak mocno uderzyła w to drzewo, Granger?
Nazwał ją Granger, czyli wie, kim jest! Muszą się znać, tylko skąd? Zaczęła mu się przyglądać, jednak nie widziała niczego znajomego. Czarne, krótko ścięte włosy, oczy tego samego koloru. Wglądał na wysokiego, trudno było jej opisać precyzyjnie, ponieważ leżała na łóżku. Jednak nic w jego postawie, zachowaniu, czy sposobie mówienia nie było znajome.
- Wiem, że trochę się zmieniłem w ciągu tych kilkunastu lat, jednak nie powiesz mi chyba, że mnie nie poznałaś? - zapytał z lekkim rozbawieniem.
- Nie mam pojęcia, kim jesteś - zdecydowała się w końcu odezwać.
Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę z niedowierzaniem. Wyglądał, jakby chciał dostrzec w jej zachowaniu najmniejszą oznakę fałszu, jednak w końcu zrezygnował. W pokoju zapanowała przeszywająca cisza. Mimo iż żadnemu z nich się ona nie podobała, nie ośmielili się jej przerwać. Dopiero po dłuższej chwili nieznajomy/znajomy postanowił się odezwać:
- Naprawdę mnie nie pamiętasz? - zapytał z niedowierzaniem.
- Ja nawet siebie nie pamiętam... - wyszeptała bardziej do siebie, niż do niego, jednak i tak ją usłyszał.
- Chyba nikogo we wszechświecie nie prześladuje taki pech... - powiedział po chwili. - Słuchaj Granger, musisz sobie wszystko jak najszybciej przypomnieć, ani trochę nie jest mi na rękę to, że tutaj jesteś.
- Więc co tu robię w takim razie? - zapytała.
- Powiedzmy, że jestem większym idiotą, niż Potter i Weasley razem wzięci - powiedział z konsternacją.
- Kto? - zapytała zaskoczona.
- Jest gorzej, niż myślałem - powiedział do siebie. - Posłuchaj, nie możesz tu zostać zbyt długo. Mogą cię namierzyć, a wtedy to ja będę mieć problemy. Aurorzy nie bardzo za mną przepadają.
- Kim są aurorzy? Znam ich?
Spojrzał na nią i zrozumiał, że ma ogromne kłopoty. Ta kobieta nie pamiętała niczego, ze swojego życia. Jakim cudem miał przywrócić jej wspomnienia? Nigdy nie interesował się magią z zakresu umysłu. Na pewno istniał jakiś sposób, jednak on nie mógł stąd odejść. Zwłaszcza że pod swoim dachem miał Granger. Starał się wszystko na chłodno przemyśleć, jednak nie znalazł żadnego sensownego rozwiązania.
- Zrobimy tak - powiedział po chwili. Zwróciła w jego stronę całe swoje zainteresowanie. - Zostaniesz tu przez tydzień, może dwa i jeśli do tego czasu nic sobie nie przypomnisz, podrzucę cię jakoś do szpitala św. Munga, tam na pewno będą wiedzieli, co robić.
- Chyba nie mam innego wyjścia... - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Nie masz - potwierdził i wyszedł.
***
Minął dopiero pierwszy tydzień, a on już miał jej dość. Zdążył przez te kilkanaście lat zapomnieć, jak irytująca była w Hogwarcie.  A w ciągu tego tygodnia spędził z nią więcej czasu, niż przez całe swoje dotychczasowe życie, nie miał oczywiście na uwadze lekcji... Nie sądził, że ktoś kiedykolwiek będzie w stanie wprowadzić go w tak skrajne emocje, a wszystko, przez jej głupie pytania:
- Ale dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, jak masz na imię? - brzmiała jak mała dziewczynka, której rodzice nie chcą kupić wymarzonej zabawki.
-  Bo nie - nawet nie próbował argumentować.
- To nie ma żadnego sensu! Siedzę tu z tobą od tygodnia i nawet nie wiem, jak powinnam się do ciebie zwracać, podczas gdy ty wiesz o mnie niemalże wszystko i nawet nie chcesz mi tego powiedzieć! - była na skraju wytrzymania.
Dlaczego nie chciał jej podać swojego imienia? Powody był dwa, jeśli nie odzyska pamięci, a on wyśle ją do Munga, to mogłaby wszystkim wygadać z kim była przez cały ten czas. Drugim powodem była natomiast próba wyprowadzenia jej z równowagi. Miał nadzieję, że dzięki temu szybciej wróci do siebie, a on wreszcie będzie miał spokój.
- A co byś chciała o sobie wiedzieć? - udało mu się ja zaskoczyć tym pytaniem.
- Ja... - nie miała pojęcia, co powiedzieć. Tak długo unikał tego tematu, że jej próby wyciągnięcia z niego jakichkolwiek informacji były bardziej sposobem na nudę, niż źródłem, do osiągnięcia celu.
- Wykrztusisz coś z siebie, czy dasz mi wreszcie spokój?
Była skonfundowana. Zastanawiała się, jakie powinna zadać pytanie. Tak wiele rzeczy chciałaby się dowiedzieć o sobie, jednak wiedziała, że podczas rozmowy z tym człowiekiem wystarczy jedno źle dobrane słowo, a nie będzie się do niej odzywał przez resztę dnia. Postanowiła więc zacząć od czegoś prostego.
- Cały czas mówisz do mnie po nazwisku, mógłbyś w końcu powiedzieć, jak brzmi moje imię.
Przez chwilę się jej przyglądał. Czuł, że to jakiś podstęp. Może i nie pamiętała, kim jest, jednak nie zmieniało to niczego w jej charakterze, czy sposobie bycia. Tak mu się przynajmniej wydawało, w końcu nigdy nie byli w zażyłych stosunkach. Szczerze mówiąc, nic ich nie łączyło, poza uczęszczaniem do tej samej szkoły oczywiście.
- Hermiona - rzucił beznamiętnie, a po chwili dodał - Najgłupsze imię, jakie miałem okazję poznać.
Zaśmiała się tylko, na to stwierdzenie. Zdążyła się już przyzwyczaić do jego sposobu bycia. Hermiona... Zaczęła wymawiać w głowie to imię. Czuła, że powiedział jej prawdę. Zresztą nie dał jej jeszcze żadnych powodów do tego, aby mu nie ufała. Oczywiście poza tym, że nie chciał jej podać swojego imienia, jednak postanowiła, że w końcu znajdzie na to sposób.
- Mógłbyś mi powiedzieć coś, co wiedzą o mnie wszyscy? - zapytała ostrożnie.
- Jesteś czarownicą - stwierdził tak, jakby mówił o pogodzie.
- Bardzo zabawne... a coś bardziej na poważnie?
- Jestem śmiertelnie poważny.
Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, szukając jakichkolwiek oznak rozbawienia. Nie znalazła zupełnie nic. Zaczynała się nawet obawiać o jego zdrowie psychiczne.
- Trudno uwierzyć, co? Na szczęście jest na to łatwy sposób.
Patrzyła, jak wychodzi na chwilę, by wrócić po chwili z kawałkiem papieru i jakimś patykiem w ręce. Przyglądała się zafascynowana, jak wypowiada jakieś nieznane jej słowa, a po chwili kawałek papieru zmienił się w czarną różę.
- Piękna... - wyszeptała. - Jak to zrobiłeś?
- Magia. Ty też tak potrafisz, musisz sobie tylko o tym przypomnieć...
I to właśnie w  tym momencie wpadł na pewien pomysł. A gdyby tak zaczął od przypominania jej o tym, co potrafi? Może w trakcie przypominania sobie tych prostszych zaklęć, wróci również pamięć o tych najtrudniejszych, z razem z nią, wróci Hermiona Granger? Nie zamierzał tracić czasu. Wybiegł szybko do swojego pokoju, skąd zabrał różdżkę Granger, którą znalazł przy niej, gdy była nieprzytomna.
***
Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Nawet jego zaskoczył postęp, jaki zrobiła Granger. Po kilku dniach rzucania zaklęć zaczęła sobie przypominać inne. Niestety żadne wspomnienia dotyczące jej życia osobistego nie wróciły. Zaczął się zastanawiać nad tym, czy kiedykolwiek wrócą...
- Mógłbyś mi powiedzieć, jak się poznaliśmy? - zapytała pewnego, deszczowego wieczoru, gdy siedzieli przed kominkiem. To był dzień, gdy przypomniała sobie wszystkie zaklęcia.
- Chyba już rozmawialiśmy na ten temat - powiedział sucho.
- Wiem, po prostu... - zawahała się, po czym pokręciła głową. - Zresztą nieważne.
Przyglądał się, jak Granger traci pewność siebie i odwraca od niego wzrok. Coś ją trapiło. Bardziej niż zwykle. Planował to zignorować, jednak gdy wstała z zamiarem odejścia, słowa same popłynęły z jego ust:
- Może jednak ważne. Na pewno nie chcesz się tym ze mną podzielić?
Hermiona odwróciła się w jego stronę. Próbowała wyczytać jakiekolwiek intencje w jego oczach, jednak jak zwykle jej się nie udało. Nie wiedziała, czy powinna mu to powiedzieć. Z jednej strony bardzo chciała, z drugiej obawiała się konsekwencji. W końcu jednak zdecydowała.
- Odkąd zaczęliśmy ćwiczyć zaklęcia, miewam dziwne sny...
- O czym są te sny? - zapytał.
- Sądzę... - musiała złapać oddech, nim dokończyła. - Sądzę, że są to wspomnienia.
Nic nie powiedział. Przetwarzał w głowie to, co przed chwilą usłyszał. Po chwili dał jej znać, aby kontynuowała.
- Na początku widziałam ogromny zamek, potem uświadomiłam sobie, że to Hogwart. Następne pojawiały się twarze, jeszcze nie do wszystkich udało mi się dopasować imiona, jednak pamiętam Harry'ego, Rona, Ginny, Nevilla, nauczycieli i większość innych przyjaciół. Pamiętam też wrogów... - mówiąc to, spojrzała w jego oczy. - Kilka razy widziałam też ciebie, jednak nie potrafiłam przypomnieć sobie twojego imienia. Nie wiem dlaczego, naprawdę starałam je sobie przypomnieć, jednak ono zdawało się nigdy nie istnieć - przerwała na chwilę, jakby próbowała sobie przypomnieć, co było dalej. - Potem w mojej głowie pojawiło się imię Voldemort i od razu czułam, że nie mam z tym człowiekiem związanych żadnych miłych wspomnień. Jednak na tym się zakończyło, dlatego pytam... Skąd się znamy?
Wahał się, nie chciał powiedzieć jej prawdy. W głowie wyobrażał sobie tysiące jej reakcji i żadna nie należała do najprzyjemniejszych. Jednak nie potrafił jej teraz zostawić bez żadnej odpowiedzi. Patrzyła na niego niemalże błagalnym wzrokiem. Nie miał pojęcia, dlaczego aż tak bardzo zależy jej na poznaniu prawdy o nim samym. Nie mógł powiedzieć wszystkiego, jednak powinien, chociaż część...
- Poznaliśmy się w Hogwarcie, byliśmy na tym samym roku. Pamiętasz, czym są domy w Hogwarcie? - zapytał, a ona potwierdziła skinieniem głowy. - Ty byłaś w Gryffindorze, ja w Slytherinie. Staliśmy po przeciwnych stronach barykady, nigdy nie byliśmy przyjaciółmi.
- Więc dlaczego mi pomogłeś? - zapytała, a on nie miał pojęcia, co odpowiedzieć.
- Doszedłem do wniosku, że nie mógłby zostawić tam ciebie na pewną śmierć - odezwał się po chwili, jednak była to tylko część prawdy i oboje zdawali sobie z tego sprawę.
- Często się kłóciliśmy? - zapytała ponownie Hermiona.
- Niemalże wcale, zazwyczaj ty i twoi przyjaciele darliście koty z Draco, który z kolei był moim przyjacielem.
- Rozumiem... Powiesz mi coś jeszcze?
Chciał jej odmówić, jednak nie potrafił. Od tamtej pory codziennie pomagał wyjaśniać jej fragmenty wspomnień, jakie wracały do niej podczas snu. Oczywiście nie wszystko wiedział, jednak było to lepsze od domysłów Hermiony.
***
Obudził go kobiecy krzyk. W pierwszej chwili nie miał pojęcia, co się działo. Dopiero po jakimś czasie uświadomił sobie, że w domu była tylko jedna kobieta. Zerwał się szybko z łóżka i ruszył w kierunku jej pokoju. Wciąż krzyczała, gdy wszedł do środka. Rzucała się na łóżku we śnie. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Nigdy wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji. Sam z resztą nie miewał snów, nie mówiąc już o koszmarach. Podszedł do niej i złapał za rękę, jednak to nie pomogło. Zaczął więc ją uspokajać pustymi frazesami, aż się obudziła.
- Przepraszam... - powiedziała wyczerpana. - Obudziłam cię, nie chciałam.
- Nic się nie stało. To był tylko koszmar - szeptał uspokajająco.
- To nie był koszmar, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, to były wspomnienia.
- Co takiego sobie przypomniałaś? - zapytał, nim zdążył ugryźć się w język. - Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz - zreflektował się, gdy zobaczył, jak się wzdrygnęła na myśl o tym, co widziała chwilę wcześniej.
- Nie, w porządku. Lepiej będzie, jak od razu to z siebie wyrzucę - wyglądało to tak, jakby próbowała przekonać sama siebie. - Byłam w domu Malfoya, to działo się podczas wojny, złapali nas wtedy poplecznicy Voldemorta, Bellatrix też tam była, torturowała mnie... - pod koniec głos jej się lekko załamał. Oboje udawali, że tego nie zauważyli.
- Bellatrix zginęła kilkanaście lat temu, nie masz się czym martwić - starał się ją chociaż trochę uspokoić.
- Mogłabym cię o coś poprosić? - zapytała po dłuższej chwili.
- O co chodzi?
- Zastałbyś ze mną?
Zastał. I zostawał za każdym razem, gdy w środku nocy budziła go swoim krzykiem. Za każdym razem przypominała sobie coraz gorsze momenty z wojny. Nie była świadoma tego, że wszystko, co mówiła, odżywało również w nim. Zastanawiała go tylko jedna rzecz, dlaczego wciąż nie przypomniała sobie jego imienia?
***
- Dlaczego tu jestem? - zapytała Hermiona.
- Co masz na myśli? Przecież doskonale znasz powód. - odpowiedział.
- Źle mnie zrozumiałeś - powiedziała. - Miałam spędzić tu tylko dwa tygodnie, zdajesz sobie sprawę z tego, że minęło o wiele więcej czasu?
- Nikt cię tu nie trzyma. Możesz odejść w każdym momencie. Pamiętasz już wystarczająco wiele. Pytanie powinno raczej brzmieć: Dlaczego jeszcze nie odeszłaś?
- Wiesz dlaczego... - powiedziała półszeptem.
- Nie mam pojęcia - przyznał. - Oświeć mnie, proszę.
- Wciąż czekam - powiedziała, zbliżając się do niego.
- Na co czekasz?
Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że prowadzą między sobą grę, żadne jednak nie potrafiło stwierdzić, co jest stawką. Spędzili razem masę czasu, zdążyli się dobrze poznać, a jednak mimo wszystko jedno było zagadką dla drugiego i na odwrót. Z każdą chwilą siedzieli coraz bliżej siebie.
- Na prawdę - wyszeptała.
- Nie chcesz jej znać, uwierz mi - w jego głosie było słychać nutkę bólu. - Niektóre rzeczy lepiej przemilczeć...
- Co ukrywasz? Czego, aż tak bardzo nie chcesz mi powiedzieć?
- Jest wiele rzeczy, których nie mogę powiedzieć. Z wielu powodów.
Byli bardzo blisko. Patrzyli prosto w swoje oczy. Mieli wrażenie, że czas się zatrzymał, że jest tylko tu i teraz. Hermiona czuła, że to ostatnia szansa na poznanie prawdy. On wiedział, że jeśli będzie milczał, to ona odejdzie, na zawsze. Zrobił coś, co już na zawsze miało pozostać w jego pamięci. Rzucił na siebie przekleństwo i błogosławieństwo. Pocałował ją.
***
Od pocałunku minął rok. Gdy tylko Hermiona się od niego oderwała, uświadomiła sobie, z kim przez cały czas miała do czynienia. Przypomniała sobie wszystko. Pamiętała, że przez las biegła po kłótni z Harrym, swoim narzeczonym... Pamiętała, że kłócili się o niebezpieczeństwo, jakie stwarzała praca Harry'ego... Pamiętała, że padły słowa, które jedynie miłość była w stanie wybaczyć...
Pamiętała coś jeszcze, coś, o czym wolałaby już na zawsze zapomnieć. Pamiętała tygodnie, w czasie których usiłowała sobie przypomnieć, kim tak naprawdę jest. Pamiętała każdy dzień, w którym zadawała mu to jedno pytanie, a na które nigdy nie usłyszała od niego odpowiedzi. Pamiętała... Pamiętała, kim był mężczyzna, który ją pocałował.
***
Odeszła. Tak jak zakładał. Zostawiła go, samego. Nie spodziewał się po niej niczego innego. Już wtedy widział w jej oczach, że tylko odpowiedź mogłaby ją zatrzymać. On jej nie udzielił. Pozwolił jej odejść... Pozwolił jej odejść do innego, do tego, którego naprawdę kochała przez ten cały czas. Dlatego nie mógł postąpić inaczej. Musiał zapomnieć i zapomniał... Zapomniał o wszystkim... Zapomniał na wieki o kobiecie, którą pocałował.

8 komentarzy:

  1. Zaskoczyłaś mnie, nie spodziewałam się takiego romantycznego opowiadania :) Historia emocjonująca, a chwilami wzruszająca, aż chciałoby się mieć wpływ na zakończenie. Jest szansa, że będzie jakieś nawiązanie do niej w Twoim opowiadaniu? I czy ten chłopak to Blaise?(dobra, pewnie nie doczekam się odpowiedzi ;)) Tak czy owak, historia jest naprawdę dobra i zaskakująca, tylko jak ona mogła go zostawić??? :(

    I dziękuję za podziękowania :) Jestem wzruszona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, historia w żaden sposób nie nawiązuje do mojego opowiadania. Postanowiłam, że będzie ona małą odskocznią od głównej historii.
      W pierwotnej wersji na końcu było wyjaśnione kim jest ten mężczyzna, ale potem doszłam do wniosku, że zniszczyłoby to cały nastrój. Najważniejsze, że Hermiona sobie wszystko przypomniała. Niestety nie była łaskawa się tym z nami podzielić.
      Właśnie taka miałam nadzieję, że każdy, kto przeczyta to zakończenie, stworzy sobie w głowie własną wersję. Poza tym nie byłabym sobą, gdyby ta historia skończyła się szczęśliwie.
      Nie ma za co, naprawdę rozmowy z tobą wiele mi dały ;)
      Pozdrawiam,
      Lilith ♥

      Usuń
    2. W sumie ja byłam świadoma od początku, że nie będzie happy endu, ale i tak bardzo mi żal tego chłopaka, który utracił swoją miłość :( I kojarzy mi się to trochę z ,,Igrzyskami śmierci"(ach, ten strach przed spaniem samemu).

      To zaczynam czekać na dalszy ciąg historii i mam nadzieję, że Nathaniela nie spotka los Tajemniczego Bezimiennego.

      Usuń
    3. Akurat te wspólne noce były całkowitą improwizacją, jakoś tak przyszły mi do głowy w trakcie pisania ;)
      O Nathaniela nie musisz się martwić, los Tajemniczego Bezimiennego jest przeznaczony komuś innemu :D

      Usuń
  2. No hej :*
    Opowiadanie jest ... tam dam tam dam tam dam... Zajebiste! Matko takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Nie jestem obeznana w Harrym Potterze, ale będę musiała zapoznać się z tą serią. Nie wiem tylko czy Rowling Tobie dorówna XD!
    Hermiona. Straciła pamięć oraz jest narzeczoną Harrego (składam Ci pokłon za to, że nie jest z tą rudą małpą). w świetny sposób opisałaś cały przebieg odzyskiwania pamięci dziewczyny. Jestem ciekawa co ten chłopak zrobił, że chowa się po kątach. Mam lepsze pytanie... Kim on jest?!
    Romantyczna była ta scena. Sam pocałunek oraz spędzanie razem czasu. Niestety zakończenie nie należało do happy endu, a chłopak pozostał samotny. Szkoda.
    Bardzo podoba mi się Twoje przyjemne i ładne opisy i przemyślane dialogi.
    Jak przeczytałam to na początku to szczerze się uśmiechnęłam. Mam szczęście, że Cię poznałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czytam ten komentarz, i czytam, i czytam... i właśnie doszłam do wniosku, że to sobie oprawię! To jest najmilsza rzecz, jaką miałam okazję przeczytać ;*
      Jeśli chodzi o tożsamość tego zacnego ktosia, to pozostanie to między mną, nim, a Hermioną, już do końca świata! buahahahaha
      Nie wiem dlaczego, ale jak to pisałam, to miałam wrażenie, że wszystko jest jakieś takie sztuczne... Jednak skoro wszyscy (jak do tej pory, czas pokarze) maja inna opinię, to ja się z Wami nie będę spierać :D
      W moim przypadku szczęśliwe zakończenia są naprawdę rzadkością... Nie wiem dlaczego, jakoś łatwiej jest mi opisać te nieszczęśliwe w miarę bardziej wiarygodnie niż te szczęśliwe.
      Nie sądzę, abym kiedykolwiek mogła porównywać się z Rowling, ale dziękuje ;D
      Dziękuje za ten przesympatyczny komentarz ;*
      Pozdrawiam,
      Lilith ♥

      Usuń
  3. Ta miniaturka jest ŚWIETNA! Mi również bardzo się podoba, że Hermiona i Ron nie są razem, ponieważ naprawdę nie cierpię Rona! Jak dla mnie połączenie go z tak inteligentną dziewczyną.. porażka! Podoba mi się też bardzo opis odzyskiwania pamięci przez Hermionę! To, że Harry jako jej narzeczony - też fajna sprawa! Scena z pocałunkiem - nie spodziewałam się po Tobie takiej romantyczności!
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam za Ronem i uważam, że nawet jeśli by się zeszli, to ten związek nie wytrzymałby długo, zbyt duża różnica charakterów.
      Starałam się, aby przedstawić odzyskiwanie pamięci przez Hermionę w miarę naturalnie, nie sądziłam jednak, że mi się to uda :) Jeśli chodzi o Harry'ego i Hermionę, to tak naprawdę przez całe dzieciństwo ich shipowałam i byłam naprawdę zawiedziona, że nie skończyli razem i chociaż z biegiem lat zmieniły mi się niektóre poglądy, to mimo wszystko sentyment został ;)
      Teraz to ja już sama nie wiem, czy to był komplement, czy nie... :D Naprawdę tak trudno posądzić mnie o odrobinę romantyczności?
      Pozdrawiam,
      Lilith ♥

      Usuń